Raporty z ostatniej dekady ukazują, że w sieci mini-marketów Żabka na obszarze Łodzi notowano codziennie kilka przypadków kradzieży. Wg niepotwierdzonych źródeł, ten wskaźnik mógł wzrosnąć w dzisiejszych czasach nawet pięciokrotnie. Analizując skalę całej aglomeracji, obejmującej również Zgierz i Pabianice, liczba takich incydentów jest jeszcze wyższa.
Jeden z agentów podczas wywiadu dla portalu TuŁódź tłumaczy, że wzrost liczby kradzieży jest proporcjonalny do zwiększenia liczby otwartych sklepów. Przyznaje jednak, że złodzieje czują się obecnie bardziej bezkarni niż 10 lat temu.
Minionej piątkowej nocy, w jednym z marketów sieci Żabka położonym w centrum Łodzi doszło do kolejnego incydentu. W godzinach szczytu, kiedy długa kolejka tworzyła się przed kasą, a pozostali klienci przeszukiwali regały, jedna z pracownic sklepu zaczęła podejrzewać młodego mężczyznę kręcącego się przy półkach z napojami. Kiedy ten zaczął zbierać się do wyjścia, sprzedawczyni zablokowała mu drogę i poprosiła o otwarcie torby. W reakcji na to, mężczyzna zaczął krzyczeć, szarpać się, aż w końcu przepychając ją, uciekł. Pracownica nie podjęła pościgu.
Podczas rozmowy ze sprzedawczynią dowiadujemy się, że mężczyzna ukradł dwie puszki piwa oraz batoniki. Był dobrze znany pracownikom sklepu, gdyż wcześniej był notowany za kradzieże drobnych przedmiotów, co udokumentowane jest na nagraniach z monitoringu.
Dziewczyna jest przekonana, że po tym incydencie złodziej na pewien czas zniknie ze sklepu. Zdecydowała również, że nie zgłosi sprawy na policję argumentując, że to tylko naraziłoby ją na dodatkowe problemy, a efekt takiej interwencji i tak byłby marginalny.