Świt Szczecin niewiele zabrakło do doznania porażki podczas spotkania w Łodzi. Sytuacja była skomplikowana, ponieważ zespół został zmuszony do rozegrania meczu z ŁKS II Łódź bez dwóch swoich najbardziej efektywnych napastników. Dopiero wprowadzenie do gry Roberta Obsta pozwoliło drużynie na wywalczenie remisu.
Krzysztof Ropski, który w ostatnim czasie imponował swoją strzelecką formą, nie mógł jednak wystąpić w meczu ze względu na czwartą żółtą kartkę, którą otrzymał tydzień wcześniej podczas spotkania z Zagłębiem II Lubin (4:4). Brak Ropskiego na boisku miał zrekompensować Szymon Kapelusz, autor 5 bramek w sezonie 2024/25. Niestety dla Świtu, Kapelusz został wykluczony z meczu z powodu choroby.
Tomasz Kafarski, trener Świtu, musiał więc skonstruować nowe ustawienie drużyny. Ostatecznie postawił na Arona Stasiaka, który był trzecim napastnikiem teamu i który już wcześniej był drugim wyborem podczas jesiennych meczów. Pomimo doświadczenia na poziomie II ligi, Stasiak nie pokazał swojego pełnego potencjału w Łodzi. W ataku towarzyszył mu Maciej Koziara, który popisał się skuteczną grą podczas meczu z Zagłębiem II.
Brak Szymona Nowickiego, który w ostatnich meczach prezentował dobrą formę na prawym skrzydle, zmusił Kafarskiego do zrezygnowania z planowanej reorganizacji linii obronnej. Zdecydował się utrzymać dotychczasowy układ drużyny, polegający na postawieniu na sprawdzonych zawodników.
Obrona Świtu długo radziła sobie bezbłędnie. Dopiero w 77. minucie meczu, Jędrzej Zając zdobył bramkę dla łódzkiego zespołu, co zagroziło dotychczasowemu remisowi. Mimo to, Świt Szczecin nie dał się zdominować i kontynuował intensywne ataki. Wynikiem ciężkiej walki był strzał Łukasza Świętego, który według niektórych powinien zostać uznany za bramkę. Sędzia jednak zadecydował inaczej i wskazał na róg. W doliczonym czasie gry Robert Obst zdobył równająca bramkę dla Świtu, ratując zespół przed porażką.