Decyzja o przeniesieniu dobrze znanego festiwalu muzyki elektronicznej, Audioriver, z Płocka do Łodzi jest nie lada wydarzeniem dla entuzjastów tego gatunku muzyki. W końcu mówimy o projekcie o ugruntowanej renomie, wiernych odbiorcach i globalnych powiązaniach. W świecie biznesu taka akwizycja ma ogromną wartość, ale w dziedzinie kultury jest to proces skomplikowany i pełen wyzwań, którego trudności Łódź już doświadczyła na własnej skórze.
Wywołuje to pytania o to, dlaczego Łódź nie jest w stanie samodzielnie stworzyć imprezy o podobnej skali. Wydaje się, że mamy coraz mniej osób zdolnych do takich przedsięwzięć. Decydenci wydają się być bardziej zainteresowani nabyciem gotowych, rozpoznawalnych marek niż inwestowaniem w lokalne inicjatywy i promowanie miejscowych twórców kultury. Jest to temat wymagający długich przemyśleń. Co jednak nieustannie zaskakuje, to fakt, że miasto często przesadza z promocją takich przeniesień, tracąc z oczu istotę demokracji samorządowej, a mianowicie konsultacje społeczne.
Kontrowersyjna decyzja o umieszczeniu festiwalu w Parku na Zdrowiu była oczywiście obiektem sprzeciwu. Argumenty przeciwników zlokalizowania Audioriver w tym konkretnym miejscu są racjonalne i powinno być oczywiste, że jeszcze przed wyborem miejsca dla tak dużego wydarzenia, powinniśmy porozmawiać z mieszkańcami i lokalnymi aktywistami o potencjalnych lokalizacjach. To nie tylko wpłynęłoby na negocjacje z organizatorem i sponsorami, ale także pozwoliłoby uniknąć niepotrzebnych emocji i poszukiwania „rozwiązania problemu”. Arogancja i przekonanie o własnej nieomylności mogą zniechęcić do nawet najbardziej godnych pomysłów, a czasem nawet zepchnąć je na margines.