„Nie pozwolę na to, aby ten człowiek skonał przy śmietniku” – takie słowa wyszeptała pani Monika, kiedy nawiązała kontakt z naszą redakcją, szukając wsparcia. Tragiczna historia rozgrywa się od miesiąca na terenie dzielnicy Dąbrowa w Łodzi, wstrząsając uczuciami lokalnych mieszkańców. Wszystko to ze względu na jednego z lokatorów, który znalazł się w sytuacji bezdomności. Choć nie wyraża chęci przyjęcia pomocy, jest ona dla niego absolutnie konieczna. Pytanie brzmi: jak postępować w takim dramatycznym przypadku?
Podmiotem tej opowieści jest pan Paweł – były operator maszyn kolejowych. Jeszcze kilka lat temu mieszkał na tym samym osiedlu razem ze swoją matką. Jednak, kiedy zachorował na trzustkę i musiał przejść hospitalizację, jego życie zaczęło się walić niczym domek z kart. Jego matka odeszła, a siostra – nie informując go o jej śmierci – sprzedała ich wspólne mieszkanie. Bezwolny i bez schronienia, pan Paweł został pozostawiony sam sobie na ulicy.
„On tu powoli odchodzi. Ten człowiek po prostu umiera na tym śmietniku. Jest brudny, cuchnie, muchy i robaki go zjadają” – relacjonuje pani Monika Danabuska, która jest jednym z zaniepokojonych mieszkańców osiedla. Lokalna społeczność, przejęta losem swego byłego sąsiada, robi co w swojej mocy, aby pomóc – dostarczają mu ciepłe posiłki, odzież oraz herbatę. Niemniej jednak, te doraźne działania nie są w stanie rozwiązać jego tragicznego problemu.