Pewnie niewielu łodzian kojarzy, że kamień węgielny pod konstrukcję obecnie znanej jako Centrum Kliniczno-Dydaktyczne na ulicy Pomorskiej, został wmurowany aż 46 lat temu, bo w 1975 roku. Prace budowlane natomiast rozpoczęły się kolejnego roku. Choć oddano już do użytku część obiektu i od 2014 roku funkcjonuje on jako placówka medyczna, prace nad jego rozbudową nadal trwają.
Nie sposób nie zauważyć, że ten monumentalny kompleks to nic innego jak łódzka odpowiedź na słynną katalońską Sagradę Familia, która jest w budowie już od ponad 140 lat. Ale czymże jest pół wieku w porównaniu z takim czasem? Opóźnienia w realizacji inwestycji publicznych to niestety smutna codzienność naszego miasta, choć oczywiście nie jest to specyfika tylko łódzka.
Mieszkańcy Łodzi muszą stale mierzyć się z utrudnieniami wynikającymi z prowadzonych prac budowlanych i remontowych. Zaskakująco wydaje się, że sami łodzianie na swój sposób polubili ten stan rzeczy. Prace nad modernizacją alei Śmigłego-Rydza czy budową woonerfu na ulicy 28 Pułku Strzelców Kaniowskich trwały tak długo, że stały się jednym z symboli miasta. Analogiczna sytuacja dotyczy budowy wiaduktów na Przybyszewskiego czy tunelu średnicowego – ciągle słychać apel o cierpliwość dla mieszkańców miasta.
Jeden z moich znajomych z Łodzi, który doskonale orientuje się we wszelakich finansach, wyjaśnił mi kiedyś technikę zarabiania na tego typu inwestycjach. Mianowicie chodzi o to, aby prace remontowe czy budowlane trwały jak najdłużej, gdyż to przekłada się na większe zyski dla osób zaangażowanych w dane przedsięwzięcie. Ciekawe, czy większe zaangażowanie mieszkańców w sprawy budownictwa mogłoby wpłynąć na zmianę tej sytuacji?