Prokuratura prowadzi śledztwo, które ma na celu ustalić okoliczności, które mogły narazić trzymiesięczną dziewczynkę na bezpośrednie niebezpieczeństwo utracenia zdrowia lub nawet życia. Wszystko rozpoczęło się w środowy wieczór, kiedy to funkcjonariusze policji oraz personel medyczny zostali wezwani na zgłoszenie dotyczące awantury domowej w jednym z mieszkań na łódzkich Bałutach. Dziecko, które znaleźli na miejscu, było zaniedbane i pokryte licznymi otarciami.
Aspirant Kamila Sowińska, rzecznik łódzkiej komendy miejskiej policji, wyjaśnia, że początkowa klasyfikacja incydentu to narażenie na niebezpieczeństwo. Za takie przestępstwo grozi kara do trzech lat pozbawienia wolności.
Do dramatycznego zdarzenia doszło po tym, jak do służb alarmowych zadzwonili troskliwi sąsiedzi z bloku przy ulicy Mikołaja Reja w Łodzi. Zauważyli oni, że z jednego z mieszkań dochodzą odgłosy głośnej awantury. Co więcej, w tle słyszalny był płacz małego dziecka. Jak relacjonują osoby, które brały udział w akcji pomocowej, pomieszczenie, do którego wkroczyli, nie przypominało typowej meliny. Wręcz przeciwnie – to był normalny, zadbany lokal.