Spokojny czwartkowy poranek nad Zalewem Wiślany przerwały dramatyczne sygnały z dryfującej łodzi. Czworo żeglarzy znalazło się w niebezpiecznej sytuacji po awarii silnika, a ich prośby o pomoc dostrzegł patrol wodny z Tolkmicka. To, co początkowo wydawało się zwykłą akcją ratunkową, szybko ujawniło poważne zaniedbania w zakresie bezpieczeństwa.
Dramatyczne chwile na wodzie
4 września około godziny 11:30 funkcjonariusze patrolujący akwen zauważyli jednostkę pływającą bez kontroli w pobliżu Tolkmicka. Załoga desperacko sygnalizowała potrzebę pomocy, machając w kierunku zbliżającego się patrolu. Policjanci niezwłocznie przystąpili do działania, zabezpieczając dryfującą łódź i holując ją do najbliższego portu. Wszystkie cztery osoby na pokładzie zostały bezpiecznie przetransportowane na ląd, a sytuacja została opanowana bez większych komplikacji.
Kontrola ujawniła rażące naruszenia
Po doprowadzeniu jednostki do Portu Tolkmicko funkcjonariusze przeprowadzili standardową kontrolę wyposażenia. Jej wyniki okazały się szokujące – na pokładzie nie było żadnych środków ratunkowych ani podstawowego wyposażenia bezpieczeństwa wymaganego przepisami. Właściciel łodzi lekceważył podstawowe normy, narażając życie wszystkich pasażerów. Za te poważne zaniedbania otrzymał mandat karny w wysokości 500 złotych.
Apel o odpowiedzialność na wodzie
Incydent mógł zakończyć się tragicznie, gdyby nie szybka reakcja patrolu wodnego. Policjanci podkreślają, że każdy wypływ na akwen wiąże się z odpowiedzialnością za bezpieczeństwo załogi. Obowiązkowe wyposażenie ratunkowe to nie tylko wymóg formalny, ale podstawa przetrwania w sytuacjach awaryjnych. Służby przypominają, że przestrzeganie przepisów bezpieczeństwa na wodzie może zadecydować o życiu i zdrowiu wszystkich uczestników rejsu oraz osób biorących udział w ewentualnej akcji ratunkowej.